Linki

http://opowi.pl

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 5

* Alexander

Nie powinienem był tego robić. Nie powinienem być przy Eve, kiedy się budziła. Nie powinienem jej zdradzać swojego imienia, rozmawiać z nią i tak często dotykać.
Mam ochotę rwać włosy z głowy za swoją głupotę.
Już kiedyś postąpiłem podobnie i skończyło się to bardzo, bardzo źle...
Stoję na Ostatnim Moście i patrzę w otchłań. Widzę strzępki wydarzeń, słyszę miliony rozmów żywych ludzi, które tutaj są zaledwie niezrozumiałym szumem.
Muszę przyprowadzić tutaj Eve jak tylko w pełni dojdzie do siebie. Nikt nie może wstąpić do Miasta bez uprzedniego wyleczenia powierzchownych ran.
– Jesteś z siebie dumny?!
W zamyśleniu nie zdążam się odsunąć, kiedy Aurellia popycha mnie i omal nie wpadam w otchłań.
– Oszalałaś?! Jak śmiesz tak mnie traktować?!
Dziewczyna niemal kipi ze złości. Włosy ma niesfornie potargane, twarz chłodną, a oczy płonące złością. Jesteśmy ze sobą blisko, to jedyna osoba, która wie o mnie prawie wszystko. Jednak to zniewaga traktować mnie w ten sposób w miejscu, gdzie każdy może nas zauważyć!
– Przestań pieprzyć! – Krzyczy. – Zabiłeś ją! Dopuściłeś do tego! Jak śmiałeś?! Jak mogłeś jej to zrobić?!
Czuję, że Aurellia za chwilę posunie się o krok za daleko, dlatego zakrywam jej usta dłonią i przypieram do metalowej balustrady. Próbuje się wyrwać, ale jest tylko drobną blondyneczką, więc nie jest w stanie mnie odepchnąć.
– Jeszcze słowo, a wylądujesz w piekle razem z tymi, którzy na to zasłużyli – syczę zirytowany. – Nie zapominaj, kim jestem!
Puszczam ją i otrzepuję swoje spodnie, a potem krzyżuję ramiona na klatce piersiowej.
– Nie widzisz, co narobiłeś? – Pyta Aurellia znacznie ciszej, unikając mojego wzroku.
– O czym mówisz? – Odzywa się ktoś cichym, drżącym głosem.
Ja i Aurellia odwracamy się w stronę Eve, stojącej przed wejściem na most. Wygląda trochę lepiej, ale wciąż ma przekrwione oczy i zniekształconą sylwetkę – kręgosłup chyba źle się zrósł.
– Jeszcze jej tutaj brakowało – mruczę zirytowany.
Biegnę do Eve i odsuwam ją od wejścia na most. Aurellia stoi kilka metrów dalej i przygląda nam się badawczym wzrokiem.
– Czy pozwoliłem ci wyjść?! – Pytam chłodno.
– Panie – upomina mnie Aurellia.
– Milcz – rzucam w jej stronę. – Powiedziałaś już wystarczająco dużo!
Eve spogląda to na mnie, to na nią. Jest zagubiona, ale nie głupia. Zapewne domyśliła się, że rozmawialiśmy o niej.
– O co chodzi? Czy ona mówiła o mnie? – Odzywa się, zaniepokojona. – Czy to prawda, że mogłeś mnie uratować?!
Mam ochotę udusić Aurellię. Jak śmiała podważyć mój autorytet przy Eve? Kto wie, kto jeszcze słyszał tę rozmowę!
– Wróć do Hospitalu, Eve – mówię głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Dziewczyna zaciska dłonie w pięści. Widzę gniew w jej oczach i chęć sprzeciwu. Buntowniczka.
– Nie będę powtarzał dwa razy – ponawiam prośbę. – Jesteś w moim Królestwie i nawet nie masz pojęcia jak wielką posiadam władzę.

* Eve

Mam ochotę zepchnąć go w tą cholerną otchłań pod Mostem. Jest bezczelny i apodyktyczny. A jeśli ja wcale nie znajduję się „pomiędzy niebem a piekłem”, tylko już zostałam skazana na wiecznie cierpienie?
Alexander jest tajemniczy, chłodny i wycofany. Pomimo tego, co mówił, mam wrażenie, że uwielbia zadawać ból i chętnie uraczyłby mnie swoimi zdolnościami.
– Ja się nią zajmę – oferuje jasnowłosa piękność, podchodząc do nas.
Z chęcią odsuwam się od Alexandra. Aurellia chwyta mnie pod łokieć i zaczyna prowadzić w stronę kamiennych budynków.
Idziemy w milczeniu. Boję się odezwać. A jeśli ona jest taka sama jak Alexander?
Droga jest stroma, wyłożona szarymi głazami. Całe Miasto jest szaro – czarne, ponure, skąpane w wiecznej nocy. Nie ma tutaj ani słońca, ani księżyca, ani gwiazd. Ludzie snują się jak cienie, ubrani w ciemne stroje i czarne peleryny. Co chwilę pojawia się ktoś nowy. Słychać płacz i krzyki.
To naprawdę może być piekło... – Myślę, przerażona.
– Nazywam się Aurellia – odzywa się w końcu dziewczyna, racząc mnie ciepłym uśmiechem.
– Eve – szepczę.
– Wiem. Było tu o tobie głośno jeszcze przed śmiercią – śmieje się.
Czy to zabawne? Nie sądzę. Patrzę na dziewczynę i czuję skurcz w żołądku. To przerażające miejsce i porąbani ludzie... Nie, to nawet nie są ludzie...
– Czyli ja naprawdę nie żyję? – Szepczę.
Aurellia kiwa głową i otwiera przede mną metalowe drzwi do pomieszczenia, w którym jestem odkąd się obudziłam.
– To trudne do zaakceptowania, ale... tak. Jesteś martwa od jakichś...dwudziestu godzin – odpowiada.
Siadam na pojedynczym krześle przy stole i wbijam wzrok w okno.
– Czy... czy już zostałam pochowana?
– Nie, twój pogrzeb odbędzie się dzisiaj.
– Mogę tam iść? Wrócić na chwilę na ziemię? Tak strasznie tęsknię za rodzicami – mówię cicho. – Pewnie są zrozpaczeni...
Aurellia cichutko wzdycha i opiera się o drewniany stół. Jest piękna. Ma długie, blond włosy splecione w warkocz i błękitne oczy. Ma na sobie czarny, obcisły kombinezon i pelerynę; to wszystko nadaje jej mrocznego wyglądu.
– Będziesz mogła to zrobić, kiedy dojdziesz do siebie. Nie wyzdrowiałaś w pełni, a to uniemożliwia pokonanie Ostatniego Mostu – tłumaczy rzeczowo. – Poza tym tylko Pan Ciemności może cię tam zaprowadzić.
Wbijam wzrok w moje pokrzywione, blade palce. W pomieszczeniu panuje absolutna cisza. Dziwnie jest nie słyszeć bicia własnego serca...
– Czy to, co mówiłaś na Moście dotyczyło mnie? – Pytam.
Aurellia milczy. Prostuje się i wyciąga dłoń w moją stronę.
– To bardzo skomplikowana sprawa – odpowiada. – Niebezpiecznie jest poruszać takie tematy. Kierował mną gniew i nie powinnam była tak się zwracać do Pana.
– Czemu nie używasz jego imienia?
Dziewczyna robi wielkie oczy i otwiera usta, po czym szybko je zamyka.
– Wyjawił ci swoje imię? – Odzywa się z niedowierzaniem.
Powoli kiwam głową, czego niemal natychmiast żałuję. Chyba powiedziałam o kilka słów za dużo. Aurellia mierzy mnie badawczym spojrzeniem, a potem w jednej sekundzie dobiega do drzwi.
– Czekaj, gdzie idziesz?!
– Mam dużo spraw do załatwienia! – Odpowiada pospiesznie. – Za chwilę ktoś tu przyjdzie, doprowadzić cię do porządku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz