Linki

http://opowi.pl

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 1

*Alexander

Kiedy się urodziłem ? Hm, dobre pytanie. Może powstałem, gdy Biblijna Ewa zerwała owoc z zakazanego drzewa? A może nastąpiło to z chwilą śmierci pierwszego człowieka?
Ja sam – Pan Zaświatów, Wieczny Podróżnik, Mroczny Kosiarz, czy jak mnie tam nazywacie po swojej stronie – nie wiem.
Nie mam pojęcia od ilu stuleci już to robię. Każdy dzień wygląda tak samo – zmieniają się tylko ludzie.
Ludzie...
Kim dla mnie są?
Jestem w chwili, gdy umierają, przeprowadzam ich przez Ostatni Most, a potem przez Rzekę Zapomnienia.
Czy ich pamiętam? Tylko niektórych. Nie warto przecież przywiązywać się do martwych, prawda?
Wyobrażacie sobie moje życie? Codziennie towarzyszę komuś przy śmierci – w najtragiczniejszym momencie jego egzystencji. Czasem nawet potrafię rozpoznać, gdzie trafią potem: czy do nieba, czy do piekła, ale nie mogę im zdradzić tego, co ich czeka – takie są zasady Życia Umarłych.

– Panie – do moich uszu dociera cichy, łagodny głos Aurelli.
Otwieram oczy, chociaż nawet nie zdążyłem zasnąć.  Miałem wyjątkowo dużo pracy w ostatnim czasie i czuję się potwornie zmęczony.
Patrzę na dziewczynę. Pochyla złotowłosą głowę i stara się nie patrzeć mi w oczy. Nawet nie ma pojęcia jak bardzo wyróżnia się na tle ciemnych, surowych ścian mojego schronienia. Lubię tę jej różność.
– Tak? – Odzywam się, opierając brodę na dłoni.
– Ja... Wydaje mi się, że jest coś, co powinieneś zobaczyć – mówi niepewnie.
Marszczę czoło i mrużę oczy, próbując przypomnieć sobie, czy zajmuję się jakąś sprawą niecierpiącą zwłoki. Ah, nawet na chwilę nie mogę zaznać wytchnienia...
– Prowadź, Aurellio.
Wstaję z tronu, na którym zwykłem spędzać większość wolnego czasu. Lubię moje ciemne, puste i chłodne schronienie. Tylko tutaj mogę być sam.
Dziewczyna opuszcza mury budynku, a potem kieruje się na północ, ku przepaści, nad którą znajduje się Ostatni Most.
Mijani przez nas Ghosterzy, pochylają przede mną głowy na znak szacunku. Nie mają nic do zrobienia? Na pewno znalazłbym im jakieś dusze...
Ja i Aurellia poruszamy się szybko i bezszelestnie w górę Miasta. Droga jest kręta i ciemna, ale znamy ją lepiej niż własną kieszeń.
Po chwili docieramy na szczyt wzniesienia, gdzie we mgle jest skąpany Ostatni Most. Wygląda niepokojąco, wręcz przerażająco, ale właściwie to całe Miasto takie jest – wiecznie ciche, wiecznie ciemne. Tutaj nigdy nie wschodzi słońce, nigdy nie pojawiają się gwiazdy, ani księżyc. Wszystko jest mroczne – mroczne jak Śmierć, czyli jak ja.
– Pamiętasz tego faceta, który nie chciał przejść przez Rzekę Zapomnienia, bo wciąż wspominał swoją narzeczoną? – Pyta Aurellia.
Zatrzymujemy się przed wejściem na Most. Mgła wije nam się u stóp; jest gęsta i czarna jak smoła. Wydostaje się z niezmierzonej otchłani. To stamtąd czerpię informacje na temat osób, których czas dobiegał końca, jednak to nie ja o tym decyduję. Ja tylko wykonuję rozkazy Najwyższego. Nieraz miałem ochotę sprzeciwić się mu – zwłaszcza na początku. Często odbieram życie młodym osobom, dzieciom, noworodkom, płodom.
To straszne mieć na sumieniu śmierć wszystkich ludzi świata. Dlatego już bardzo dawno temu, wyłączyłem swoje uczucia – łatwiej jest nie kochać, nie lubić, nie darzyć przyjaźnią, ani szacunkiem w świecie, gdzie nie ma nic prócz śmierci.
– Spójrz tam, Panie – odzywa się Aurellia, wskazując mi ręką miejsce w otchłani.
Kiwam głową i wchodzę na Most. Opieram się o mosiężną, czarną balustradę, zamykam na chwilę oczy i biorę głęboki wdech.
– Eve Leighton – szepczę do siebie.
Moja złotowłosa zastępczyni usłyszała to. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanęła tuż za mną. Nie patrzę na nią. Nie chcę jej pokazywać jak bardzo, gdzieś tam w głębi mojego lodowatego serca, ta informacja mną wstrząsnęła.
– Mam się tym zająć? – Pyta niepewnie.
Prostuję się. Nie mogę przecież okazywać słabości. Codziennie odbieram komuś życie – jedna duszą, w tą czy w tą.
– Nie, Aurellio – odpowiadam. – Zrobię to sam.
Przez chwilę milczymy. Czuję metaliczny posmak na języku i nieprzyjemny zapach stęchlizny – to z otchłani. Trafiają tam dusze skazane na wieczne potępienie.
– Będzie cierpieć – dodaje dziewczyna.
Patrzę na nią. Nie jest typowym Ghosterem – czasem udaje jej się zdobyć na jakiś ludzki odruch. Kiedyś nawet widziałem jej uśmiech, ale tylko raz.
Mierzymy się spojrzeniami – jej chłodne, błękitne oczy przeciwko moim czarnym jak otchłań, nad którą stoimy.
– Pójdę już, Panie – mówi cicho i odwraca wzrok.
– Zrób sobie już dzisiaj wolne, Aurellio – odpowiadam. – Powierz swoje obowiązki, Tymoteuszowi.
Dziewczyna odchodzi, a ja zostaję sam z moimi myślami.
Czuję się staro, jakbym... egzystował zbyt długo, stanowczo zbyt długo. Ale czekają na mnie miliony ludzi. Miliony ludzi, których życie właśnie dobiega końca.
Ponownie patrzę w otchłań na Eve Leighton.

Widzę jej oczy – szare i smutne. To najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. A, uwierzcie mi, widziałem miliardy oczu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz